niedziela, 29 maja 2011

Na zielono

W połowie maja, pośród świeżych, zielonych traw rosnących na skraju lasu, mała dama niczym Pani Wiosna pojawia się z podbaldachem jarzębiny...
...z niewinną radością spaceruje leśnym duktem...
...wreszcie zasiada w umajonej łące...
...by chwilę odpocząć w gąszczu pachnącej zieleni.
Innym razem, zerkając podstępnie z głębi lasu na rozległą polanę, na której w najlepsze trwa zabawa, obmyśla chytry plan...
...i sprytnie przejmuje piłkę:-)
Tymczasem, niewzruszony młodzieniec z aparatem w ręku, spokojnie zasiada do uwieczniania tej majowej zieleni.

czwartek, 19 maja 2011

Kropiatka zielononóżka

Zupełnie nic nie zapowiadało, iż dzień spędzany przez nas w rozległym turzycowisku w obrębie zdziczałych ostępów Zbiornika Siemianówka, położonego tuż przy granicy z Białorusią, zakończy się dla nas pomyślnie. Czarne chmury jęły szerokim łukiem okrążać bagna pod Cisówką. Z oddali, przez długich kilka godzin dochodziły do nas nieśmiałe pomruki wiosennej burzy. Usilnie poszukiwane, rokrocznie tu przecież gniazdujące zielonki (Porzana parva), na które najbardziej dziś liczyliśmy, najwyraźniej jeszcze nie doleciały, skoro nie dało się ich usłyszeć nawet po naszych symulacjach głosowych. A przecież one uwielbiają taką duszną aurę tuż przed burzą... Penetracja (z resztą całkiem na bosaka:) rejonu niedalekich "Krowich Wysp" przeprowadzona w tym samym czasie przez naszego niezmordowanego kompana - Sławka "Dzika" Niedźwieckiego nie przyniosła również obserwacji wyczekiwanych tu świergotków rdzawogardłych (Anthus cervinus). Jednak jest dopiero koniec kwietnia. One mają jeszcze kilka dni czasu, by się tu pojawić w drodze na tundrowe lęgowiska. Nie udaje się usłyszeć nawet "zawsze w kwietniu" tu przecież obecnej pliszki cytrynowej (Motacilla citrinella). Ten rok wyraźnie zatrzymał czas nad Siemianówką.
Turzycowisko z rzadka oblatuje jedynie terytorialny samotnik (Tringa ochropus), a na skraju zalanej łąki i mocno podmokniętych zarośli donośnie koncertują rzekotki drzewne (Hyla arborea). Wśród krzewów wierzb szarych uwijają się pojedyncze remizy (Remiz pendulinus), potrzosy (Emberiza schoeniclus) i nieliczne ptaki kilku innych pospolitych gatunków.
Burza jest już coraz bliżej, deszcz wisi w powietrzu ...i nagle nad turzycowiskiem rozlega się bardzo optymistycznie charakterystyczne pogwizdywanie kropiatki (Porzana porzana). To bliska kuzynka zielonki, równie interesująca i chyba jeszcze bardziej fotogeniczna od swojej krewniaczki. Niestety równie skryta i niedościgniona. Całe jej życie przebiega przecież w gąszczu szuwarów i zalanej łąki.
Tego niezwykłego pod każdym względem, przy tym bardzo urodziwego ptaszka, wielkości drozda, lokalizujemy dość szybko, lecz pierwsze zdjęcia powstają, choć jeszcze tego samego dnia, to jednak po wielu godzinach obserwacji, już po ciężkiej burzy i długim, ulewnym deszczu. Wykonanie kilku atrakcyjnych dla nas ujęć tego trudnego gatunku staje się nagrodą za nasz upór i wielogodzinne obserwacje prowadzone na przestrzeni paru dni w bezpośredniej bliskości rewiru tego chruściela. Na domiar wszystkiego, skraj rewiru okazuje się nieomal tak atrakcyjny, jak sama kropiatka. Oto zielone, wysokie, wręcz głowiaste kępy turzyc stoją skąpane w "pięknym" rudym błocie ociekającym po deszczu i odpływającej z turzycowiska wodzie, tworząc istny labirynt i sieć korytarzy, którymi raz po raz przemyka nasza bohaterka...

wtorek, 17 maja 2011

Pokolenia

Jak dobrze, że ciągle są z nami Prababcie! Pełne troski, ciepła i miłości. Uśmiechu, dobroci, radości...


...Kochana Prababciu! Baw się z nami jak najdłużej!
Twoje prawnuki

poniedziałek, 2 maja 2011

Słowik rdzawy - wielkanocny śpiewak z Przygodzic

Święta Wielkiej Nocy to wyjątkowo ptasie święta. I wcale nie dlatego, że podczas uroczystego śniadania częstujemy się ptasimi jajami, ale ze względu na fakt, iż właśnie w tym szczególnym z wiadomych względów czasie następuje prawdziwa eksplozja ptasiej wiosny. Tegoroczne, wyjątkowo późne, przy tym słoneczne święta wielkanocne, które tradycyjnie spędzaliśmy w rodzinnej Wielkopolsce to czas słowików rdzawych, które - od kiedy sięgam pamięcią - gniazdują w gęstych zaroślach na obrzeżu ogrodu pod naszym rodzinnym domem w Przygodzicach. Chociaż przyleciały zaledwie kilka dni temu, ich śpiew szczelnie już wypełnia okolice domostwa i wciąga nas w te zaczarowane melodią zarośla, pochłaniając bez reszty na długie godziny... Zanim rozwijające się bujnie liście tej gęstej śródwiejskiej remizy zasłonią rdzawe oblicza tych wyjątkowych artystów na całe lato, właśnie teraz jest jedyny i najlepszy czas na ich fotografowanie...

Słowik rdzawy z reguły śpiewa w największym gąszczu swojego rewiru, dlatego takie bezpruderyjne obnażanie się tego artysty bardzo miło mnie zaskoczyło...

...Jednak, nasz dzielny artysta, by kontynuować swoją pieśń, szybko wracał pod parasol rozwijającej się krzewiastej roślinności, a ja starałem się korzystać z faktu, iż tak starannie ukryta scena wkrótce nie będzie już wystarczająco oświetlona, by fotografować go z podobnym sukcesem...

...Wrażenia akustyczne podczas koncertów potęgowała niezwykle malownicza sceneria składająca się z kwitnących i jednocześnie rozwijających liście klonów...

...plątaniny świeżej i soczystej zieleni lilaków...

...czy też z pozoru nieprzyjaznych, bo boleśnie przecież ciernistych robinii akacjowych, w końcu jednak wyraźnie łagodniejących w tym wyjątkowym melanżu słowikowej pieśni i żółci klonowego kwiecia...

...Ale chyba jednak największym wyzwaniem okazało się się sfotografowanie słowika w sytuacji najbardziej dla niego właściwej, podczas przerw w występach artystycznych, czyli żerującego na ziemi, pośród stert zeszłorocznych liści i starych gałązek.