niedziela, 21 października 2012
środa, 17 października 2012
Tori Amos w Polsce
Ten wyjątkowy występ Tori Amos można było obejrzeć 13 października br. w Warszawie w Sali Kongresowej. Czekałam na niego z niecierpliwością, bo to jedna z moich ulubionych Artystek. Zagrała i zaśpiewała razem z Polską Orkiestrą Radiową, promując zarazem swój najnowszy album "Gold Dust". Zaczarowała nie tylko mnie, ale i całą publiczność...
środa, 3 października 2012
Wydrzyk w natarciu, czyli o tym jak zostałem Fotografem Roku
Muszę przyznać, że z dużym entuzjazmem, jak na "łowcę
rzadkości" przystało, śledziłem kolejne doniesienia dotyczące bardzo rzadkiego
na polskim śródlądziu wydrzyka tęposternego (Stercorarius pomarinus), który zapewne w wyniku sztormowej pogody
pojawił się nad północnopodlaskim Zbiornikiem Siemianówka. Kolega Grześ
Grygoruk - znany i lubiany ptasiarz z Białegostoku, regularnie penetrujący ten
ciekawy teren pod kątem liczebności i różnorodności gatunkowej ptaków, wypatrzył
tego morskiego "drapieżnika" 11 listopada 2010 r. Według Jego relacji
ptak miał polować w bliskiej obecności wędkarzy, którzy o tej porze roku licznie
przybywają na Siemianówkę na szczupakowe łowy. Ptak ten, ponoć zupełnie nie
zważając na "szczupakowców", nauczył się w niezwykle widowiskowy
sposób wybierać z wody drobne rybki wyrzucane przez nich z łodzi i nabrzeża.
Nader często dziać się to miało przy
małej przystani, niedaleko zapory zbiornika w Bondarach. W ten prosty i
skuteczny sposób wydrzyk zdawał się sprytnie z obecności wędkarzy korzystać i
codziennie napełniał sobie łatwo brzuch. Ekscytacja taką okazją z udziałem
niepłochliwego, rzadkiego i przy tym niecodziennie zachowującego się ptaka,
żerującego wprost na oczach ludzi, była tym większa, iż zbliżał się termin
mojego kolejnego, zaplanowanego już wcześniej, wypadu do sąsiedniej Puszczy Białowieskiej.
Pozostało mieć tylko nadzieję, że to doraźne przystosowanie wydrzyka do całkiem
przypadkowych, acz jakże sprzyjających warunków żerowiskowych nie pozwoli mu
zbyt szybko oddalić się z tego zbiornika. Tym razem zatem, cała nadzieja
pozostawała w dobrej "szczupakowej" pogodzie i dalszej aktywności
wędkarzy.
Do Bondar (wg miejscowych nazwa tej wsi brzmi Bandary
wymawiane z "a" w środku i za nic w świecie nie mają Oni zamiaru zmieniać
swojej nazwy pod wpływem nazwy urzędowo przyjętej) nad Siemianówkę przybyłem
wreszcie, w przesympatycznym towarzystwie Tomka Skorupki - znanego archeologa,
a przy tym świetnego fotografa ptaków z Poznania, dopiero 14 listopada, tj. po
3 dniach od pierwszej "grześkowej" obserwacji wydrzyka w tym miejscu.
Tego pogodnego dnia, od samego świtu penetrowaliśmy wnętrze Puszczy
Białowieskiej, ze zmiennym szczęściem fotografując jarząbki. Na wydrzyka z
premedytacją przyjechaliśmy dopiero późnym popołudniem, gdy światło jest już
bardziej kameralne do fotografowania ptaka w zupełnie otwartej przestrzeni
zbiornika. Zatrzymaliśmy samochód na zaporze. Z niepokojem, ale jednak z
wielkimi nadziejami rozpoczęliśmy "lornetkowanie" rozległej,
spokojnej i słonecznej tego dnia tafli plosa Siemianówki usianej licznymi wędkarskimi
łódkami.
Po krótkiej chwili napięcie wzrosło jeszcze bardziej, gdy
okazało się, że młodociany wydrzyk tęposterny JEST NA MIEJSCU i w najlepsze
żeruje pomiędzy łodziami, a wszystko dzieje się w przygasającym, pięknym
świetle słonecznym! Jak na morskiego rabusia przystało, wydrzyk poszukiwał nie
tylko łatwego pokarmu w pobliżu wędkarzy, ale z powodzeniem prześladował
również siemianowskie mewy. Już wtedy zauważyliśmy, że najchętniej i
najczęściej nęka znacznie mniejszą od siebie, młodocianą mewę małą (Larus minutus), której regularnie i bez
większego problemu odbierał zdobycze. Ona jednak, niestrudzenie polowała dalej.
Trzydniowa wiedza, jaką zdobyliśmy dzięki relacjom Grzesia i
innych obserwatorów na temat zwyczajów tego konkretnego osobnika wydrzyka oraz
sprzyjające światło były wystarczające, by od razu przygotować sprzęt do zdjęć
i udać się na przystań, przy której zwykł on był pojawiać się najczęściej.
Nasza szybka decyzja zajęcia stanowisk
"snajperskich" na tym fragmencie nabrzeża, które oddziela przystań
portową od głównej tafli zbiornika, okazała się strzałem w dziesiątkę! Wydrzyk
przyleciał do nas zanim zdążyliśmy się rozgościć pośród, tych wędkarzy, którzy
łowili z brzegu.
Niemal natychmiast nastąpił niezapomniany pokaz wprost ekwilibrystycznych
umiejętności łowieckich wydrzyka. Ten wyjątkowy spektakl fotografowaliśmy, przy
nieustającym dopingu rozbrajających swoim humorem wędkarzy, przez niemal dwie kolejne
godziny, głównie w kontrze zachodzącego słońca, w końcu na zmysłowym tle
poświaty wieczornego nieba. Szereg ujęć, w tym to, które szczęśliwie zdobyło
później Grand Prix, powstało na tle gustownie sfalowanej tafli wody
przybierającej gorące odcienie nieba. Również wypieki na naszych twarzach nabrały
kolorów horyzontu, za którym chowało się słońce. One zdawały się iść w zgodnej
parze z szerokimi uśmiechami, a przy tym nabierać intensywności proporcjonalnej
do liczby wykonanych zdjęć. Dopiero całkowity zmrok przebudził nas z tego fotograficznego
amoku i uświadomił, że dziś jest już po wszystkim...
Następnego dnia zameldowaliśmy się w przystani w Bondarach
jeszcze przed wschodem słońca. Niewątpliwie z nadziejami na dokonanie
fotograficznego aneksu do dnia wczorajszego. Chwilę później zjawił się również nasz
wydrzyk, który noc spędził najpewniej gdzieś na środku zbiornika. Odławianie
przez niego małych rybek podrzucanych przez wędkarzy łowiących szczupaki metodą
"na żywca" fotografowaliśmy cały poranek i przedpołudnie, a później ponownie
po południu i wieczorem.
W ciągu dnia, w trakcie naszej nieobecności, zuchwały
wydrzyk podczas jednego z gwałtownych natarć na podrzuconą mu rybkę, zaplątał
się w żyłkę zarzuconej wędki. Ściągnięty na brzeg i złapany przez jednego z
wędkarzy, został przez niego wyplątany i uwolniony, bez widocznych później urazów.
Od tego momentu ptak był już ulubieńcem wszystkich wędkarzy, a jego wybawca -
prawdziwym bohaterem.
Materiał fotograficzny, który udało się zgromadzić w trakcie tego wyjątkowego, dwudniowego, wydrzykowego pleneru okazał się na tyle pokaźny, przekrojowy i interesujący, że te najciekawsze, najbardziej dynamiczne kadry zdecydowałem się pokazać szerszej publiczności podczas kilku konkursów. Jedno z tych zdjęć zdobyło Wasze uznanie i wyróżnienie, dzięki któremu otrzymałem ten tytuł najbardziej dla mnie szczególny i prestiżowy - tytuł Fotografa Roku 2011 Związku Polskich Fotografów Przyrody. Dziękuję! Zwłaszcza moim najbliższym, za wsparcie i wyrozumiałość.
(...) Ostatni raz nasz bohater pojawił się nad Siemianówką 21.
listopada. Losy jego dalszej tułaczki nie są mi znane.
Mateusz Matysiak
Subskrybuj:
Posty (Atom)