środa, 17 października 2012

Tori Amos w Polsce


      Ten wyjątkowy występ Tori Amos można było obejrzeć 13 października br. w Warszawie w Sali Kongresowej. Czekałam na niego z niecierpliwością, bo to jedna z moich ulubionych Artystek. Zagrała i zaśpiewała razem z Polską Orkiestrą Radiową, promując zarazem swój najnowszy album "Gold Dust". Zaczarowała nie tylko mnie, ale i całą publiczność...







środa, 3 października 2012

Wydrzyk w natarciu, czyli o tym jak zostałem Fotografem Roku

Muszę przyznać, że z dużym entuzjazmem, jak na "łowcę rzadkości" przystało, śledziłem kolejne doniesienia dotyczące bardzo rzadkiego na polskim śródlądziu wydrzyka tęposternego (Stercorarius pomarinus), który zapewne w wyniku sztormowej pogody pojawił się nad północnopodlaskim Zbiornikiem Siemianówka. Kolega Grześ Grygoruk - znany i lubiany ptasiarz z Białegostoku, regularnie penetrujący ten ciekawy teren pod kątem liczebności i różnorodności gatunkowej ptaków, wypatrzył tego morskiego "drapieżnika" 11 listopada 2010 r. Według Jego relacji ptak miał polować w bliskiej obecności wędkarzy, którzy o tej porze roku licznie przybywają na Siemianówkę na szczupakowe łowy. Ptak ten, ponoć zupełnie nie zważając na "szczupakowców", nauczył się w niezwykle widowiskowy sposób wybierać z wody drobne rybki wyrzucane przez nich z łodzi i nabrzeża. Nader  często dziać się to miało przy małej przystani, niedaleko zapory zbiornika w Bondarach. W ten prosty i skuteczny sposób wydrzyk zdawał się sprytnie z obecności wędkarzy korzystać i codziennie napełniał sobie łatwo brzuch. Ekscytacja taką okazją z udziałem niepłochliwego, rzadkiego i przy tym niecodziennie zachowującego się ptaka, żerującego wprost na oczach ludzi, była tym większa, iż zbliżał się termin mojego kolejnego, zaplanowanego już wcześniej, wypadu do sąsiedniej Puszczy Białowieskiej. Pozostało mieć tylko nadzieję, że to doraźne przystosowanie wydrzyka do całkiem przypadkowych, acz jakże sprzyjających warunków żerowiskowych nie pozwoli mu zbyt szybko oddalić się z tego zbiornika. Tym razem zatem, cała nadzieja pozostawała w dobrej "szczupakowej" pogodzie i dalszej aktywności wędkarzy.

Do Bondar (wg miejscowych nazwa tej wsi brzmi Bandary wymawiane z "a" w środku i za nic w świecie nie mają Oni zamiaru zmieniać swojej nazwy pod wpływem nazwy urzędowo przyjętej) nad Siemianówkę przybyłem wreszcie, w przesympatycznym towarzystwie Tomka Skorupki - znanego archeologa, a przy tym świetnego fotografa ptaków z Poznania, dopiero 14 listopada, tj. po 3 dniach od pierwszej "grześkowej" obserwacji wydrzyka w tym miejscu. Tego pogodnego dnia, od samego świtu penetrowaliśmy wnętrze Puszczy Białowieskiej, ze zmiennym szczęściem fotografując jarząbki. Na wydrzyka z premedytacją przyjechaliśmy dopiero późnym popołudniem, gdy światło jest już bardziej kameralne do fotografowania ptaka w zupełnie otwartej przestrzeni zbiornika. Zatrzymaliśmy samochód na zaporze. Z niepokojem, ale jednak z wielkimi nadziejami rozpoczęliśmy "lornetkowanie" rozległej, spokojnej i słonecznej tego dnia tafli plosa Siemianówki usianej licznymi wędkarskimi łódkami.
Po krótkiej chwili napięcie wzrosło jeszcze bardziej, gdy okazało się, że młodociany wydrzyk tęposterny JEST NA MIEJSCU i w najlepsze żeruje pomiędzy łodziami, a wszystko dzieje się w przygasającym, pięknym świetle słonecznym! Jak na morskiego rabusia przystało, wydrzyk poszukiwał nie tylko łatwego pokarmu w pobliżu wędkarzy, ale z powodzeniem prześladował również siemianowskie mewy. Już wtedy zauważyliśmy, że najchętniej i najczęściej nęka znacznie mniejszą od siebie, młodocianą mewę małą (Larus minutus), której regularnie i bez większego problemu odbierał zdobycze. Ona jednak, niestrudzenie polowała dalej.



Trzydniowa wiedza, jaką zdobyliśmy dzięki relacjom Grzesia i innych obserwatorów na temat zwyczajów tego konkretnego osobnika wydrzyka oraz sprzyjające światło były wystarczające, by od razu przygotować sprzęt do zdjęć i udać się na przystań, przy której zwykł on był pojawiać się najczęściej.
Nasza szybka decyzja zajęcia stanowisk "snajperskich" na tym fragmencie nabrzeża, które oddziela przystań portową od głównej tafli zbiornika, okazała się strzałem w dziesiątkę! Wydrzyk przyleciał do nas zanim zdążyliśmy się rozgościć pośród, tych wędkarzy, którzy łowili z brzegu.



Niemal natychmiast nastąpił niezapomniany pokaz wprost ekwilibrystycznych umiejętności łowieckich wydrzyka. Ten wyjątkowy spektakl fotografowaliśmy, przy nieustającym dopingu rozbrajających swoim humorem wędkarzy, przez niemal dwie kolejne godziny, głównie w kontrze zachodzącego słońca, w końcu na zmysłowym tle poświaty wieczornego nieba. Szereg ujęć, w tym to, które szczęśliwie zdobyło później Grand Prix, powstało na tle gustownie sfalowanej tafli wody przybierającej gorące odcienie nieba. Również wypieki na naszych twarzach nabrały kolorów horyzontu, za którym chowało się słońce. One zdawały się iść w zgodnej parze z szerokimi uśmiechami, a przy tym nabierać intensywności proporcjonalnej do liczby wykonanych zdjęć. Dopiero całkowity zmrok przebudził nas z tego fotograficznego amoku i uświadomił, że dziś jest już po wszystkim...




Następnego dnia zameldowaliśmy się w przystani w Bondarach jeszcze przed wschodem słońca. Niewątpliwie z nadziejami na dokonanie fotograficznego aneksu do dnia wczorajszego. Chwilę później zjawił się również nasz wydrzyk, który noc spędził najpewniej gdzieś na środku zbiornika. Odławianie przez niego małych rybek podrzucanych przez wędkarzy łowiących szczupaki metodą "na żywca" fotografowaliśmy cały poranek i przedpołudnie, a później ponownie po południu i wieczorem.



W ciągu dnia, w trakcie naszej nieobecności, zuchwały wydrzyk podczas jednego z gwałtownych natarć na podrzuconą mu rybkę, zaplątał się w żyłkę zarzuconej wędki. Ściągnięty na brzeg i złapany przez jednego z wędkarzy, został przez niego wyplątany i uwolniony, bez widocznych później urazów. Od tego momentu ptak był już ulubieńcem wszystkich wędkarzy, a jego wybawca - prawdziwym bohaterem.



Materiał fotograficzny, który udało się zgromadzić w trakcie tego wyjątkowego, dwudniowego, wydrzykowego pleneru okazał się na tyle pokaźny, przekrojowy i interesujący, że te najciekawsze, najbardziej dynamiczne kadry zdecydowałem się pokazać szerszej publiczności podczas kilku konkursów. Jedno z tych zdjęć zdobyło Wasze uznanie i wyróżnienie, dzięki któremu otrzymałem ten tytuł najbardziej dla mnie szczególny i prestiżowy - tytuł Fotografa Roku 2011 Związku Polskich Fotografów Przyrody. Dziękuję! Zwłaszcza moim najbliższym, za wsparcie i wyrozumiałość.

(...) Ostatni raz nasz bohater pojawił się nad Siemianówką 21. listopada. Losy jego dalszej tułaczki nie są mi znane.

Mateusz Matysiak